Uczeń naszej szkoły, obecnej drugiej klasy Technikum Żywienia i Usług Gastronomicznych miał okazję odbyć praktyki za granicą we Włoszech. Jako jedyny ze szkoły odważył się pojechać na praktyki zagraniczne.
Jako pierwszoklasista pojechałem do Włoch na okres dwóch miesięcy. Przebywałem tam od 21maja do19 lipca 2015 roku. Odbywałem tam praktyki jako młody kucharz w kuchni, która znajdowała się w hotelu „San Pietro& Cristina****”. Położony jest on w samych górach, w miejscowości Limone sul Garda, nad pięknym jeziorem Garda.
Wyjeżdżając z domu, byłem nieco zdenerwowany, gdyż był to mój pierwszy wyjazd za granicę, a zarazem pierwszy lot samolotem. Gdy doleciałem do Włoch, wylądowałem w Bergamo, na lotnisku „Orio al Serio”. Stamtąd mnie odebrano i pojechaliśmy do hotelu, gdzie czekali już na mnie koledzy z Bielska-Białej. Chłopaki przyjęli mnie ciepło, od razu się polubiliśmy. Oni także przylecieli tu na praktyki. Na drugi dzień o 6 rano wyjechaliśmy z Bergamo do Limone sul Garda. Tak się złożyło, że wszyscy mieliśmy być w tym samym hotelu. Po przyjeździe do hotelu poszliśmy na recepcję – zameldować się, następnie zaprowadzono nas do apartamentów, abyśmy się rozpakowali. Po rozpakowaniu się poszedłem na kuchnię, aby przedstawić się szefowi kuchni i dowiedzieć się na czym będzie polegała moja praca. Potem wraz z chłopakami mieliśmy czas wolny do końca dnia.
W końcu przyszedł pierwszy dzień praktyk. Byłem zestresowany nowym otoczeniem i obcymi ludźmi, ale gdy zapoznałem się z pracownikami, stres zaczął mijać, a atmosfera stawała się coraz milsza. Już po pierwszym dniu praktyk zapragnąłem nauczyć się języka włoskiego. Szef kuchni – Stefano, oprowadził mnie po całej kuchni, magazynach i po chłodniach. Pokazał mi, co gdzie się znajduje. W pierwszym tygodniu praktyk zdobywałem wiedzę dotyczącą tego, w jaki sposób mam wykonywać pracę. Uczyłem się również języka włoskiego, głównie podstawowych słówek używanych w gastronomii. Z każdym dniem nabierałem nowych doświadczeń. Na pierwszej zmianie przygotowywaliśmy śniadanie dla gości, a także obiadokolację na godzinę 18. Gdy wszystko mieliśmy już przygotowane, jedliśmy lunch, a potem mieliśmy czas wolny do godziny 18. W tym czasie zwiedzałem ciekawe zakątki miasta. O siedemnastej wszyscy pracownicy szli na obiad, a o osiemnastej była obiadokolacja dla gości. Była podawana w formie szwedzkiego bufetu. Obfitował on także w owoce, przeróżne ciasta i lody. Gdy się coś kończyło, to moim zadaniem było uzupełnienie braków. Zdarzało się też, że od gości hotelowych dostawałem napiwki. Obiadokolacja zazwyczaj kończyła się przed 21 i wtedy sprzątaliśmy. I tak oto wyglądał mój pierwszy a także kolejne dni praktyk. Z każdym dniem uczyłem się nowych rzeczy i nabierałem nowych doświadczeń. Dowiedziałem się np. jak zrobić dobre spaghetti, gnocchi, minestrone. Raz w tygodniu mieliśmy dzień wolny, przypadał mi – poniedziałek. W czasie wolnym były wypady z kolegami do miasta. W hotelu było wielu praktykantów z różnych krajów. Pewnego dnia, gdy miałem czas wolny, Stefano zaproponował mi wyjazd do sąsiedniego miasta, Riva sul Garda. Było tam jeszcze piękniej niż w Limone sul Garda. To były moje pierwsze i najlepsze praktyki w życiu.
Pobyt na takich praktykach daje ogromne doświadczenie, uczy kontaktu z ludźmi, samodzielnego życia. Nauczyłem się podstaw języka włoskiego, poznałem kulturę tego kraju. Wyjazd taki daje również korzyści materialne. Warto było zaryzykować i odbyć praktyki we Włoszech. Każdemu polecam zwłaszcza praktyki za granicą, bo wrażenia są niesamowite. Na pewno zostaną one w mojej pamięci na całe życie.
Pragnę podziękować Pani prof. Małgorzacie Jankielewicz i Panu kierownikowi Adamowi Kołakowskiemu za umożliwienie mi uczestnictwa w tych praktykach.
Karolewo, 16.10.2015 Wątora Kacper