Ryszard Kawczyński wspomina Henryka Jukiewicza

16 października 2010 r. nieoczekiwanie odszedł od nas śp. Henryk Jukiewicz – od 15 lat zatrudniony w naszym Zespole jako zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-administracyjnych a potem kierownik gospodarczy.

Kim był Henryk, którego mijaliśmy codziennie z nieodłącznym papierosem lub witając się z nim jak z kimś bliskim?

Urodził się dokładnie 60 lat temu 1 września 1950 r. w Giżycku. Swoje dzieciństwo spędził w pobliskich Sterławkach, gdzie po ukończeniu szkoły podstawowej został przyjęty do Technikum Budowlanego w Olsztynie. Mówił niejednokrotnie, że tam naprawdę nauczył się zawodu i szacunku do pracy „budowlańca”. Studia na Wydziale Budownictwa Lądowego w olsztyńskiej Akademii Rolniczo-Technicznej ukończył w 1980 r. uzyskując tytuł inżyniera budownictwa lądowego.

Nim trafił do ZSCKR w Karolewie przez trzy lata pracował w Urzędzie Miejskim w Kętrzynie, a następnie przez 9 lat pełnił funkcję specjalisty ds. inwestycji w kętrzyńskim PKS-ie. W latach 1984-1992 kierował pracą Budowlano-Remontowej Spółdzielni Pracy „Budownictwo” w Olsztynie Oddział w Kętrzynie.

Gdy trafił do Karolewa odegrał znaczącą rolę i służył nieocenioną pomocą podczas prowadzonych inwestycji w gospodarstwie pomocniczym oraz rozlicznych remontów pomieszczeń i budynków szkolnych. Wydaje się jednak, że wiedza i doświadczenie śp. Henryka Jukiewicza zostały wykorzystane przez władze podczas zmian społeczno-administracyjnych w 1999 r.. Nadzorował komunalizację całego Karolewa, zarówno zasobów mieszkaniowych, jak i infrastruktury komunalnej. Służył także swą radą samorządowi Powiatu Kętrzyńskiego podczas trudnych zadań związanych z restrukturyzacją całego systemu oświatowego w Powiecie Kętrzyńskim.

Za swoją pracę śp. Henryk Jukiewicz był siedmiokrotnie nagrodzony nagrodą Dyrektora Zespołu.

Gdy dwa lata temu podjąłem prace w ZSCKR w Karolewie poznałem Go bliżej. Poznałem Go jako człowieka pełnego emocji, ciepłego ojca trójki dzieci, człowieka zatroskanego o dobro nie tylko swojej rodziny a także całego kraju. Poznałem człowieka o zdeklarowanych lewicowych poglądach, który codziennie nosił w kieszeni marynarki różaniec. Cieszył się, gdy córka Magda obroniła kolejne magisterium, przeżywał gdy córka Asia urodziła trzecią wnuczkę Natalkę. Był dumny ze szkolnych sukcesów syna i rozpoczęcia przez niego studiów informatycznych na Politechnice Poznańskiej. Martwił się o jego zaawansowaną cukrzycę i nadzorował przebieg leczenia.

Śp. Henryk miał wiele zainteresowań pozazawodowych. Był świetnym kucharzem, lubił pichcić w kuchni, robił wspaniałe wędliny, był zapalonym grzybiarzem ale przede wszystkim kochał łowić ryby. Miał w Grzybowie swoją łódkę, małą altankę i tam spędzał dużo swojego czasu. Mówił mi, że tam czuje się najlepiej, że to tam jest jego miejsce na ziemi. Tam też przyszła do niego śmierć. Rozumując po ludzku umarł za wcześnie.

Jedynie Bogu znany jest powód, dla którego powołał Go do siebie. Możliwe że potrzebny Mu był do rozliczania Jego „niebiańskich inwestycji”.

My za wielkim poznańskim poetą Romanem Brandstaetterem możemy tylko powiedzieć „Panie…konieczność przez Ciebie ustanowiona jest moją wolnością i wolą”.

Myśląc o tej konieczności pochylamy głowy nad trumną śp. Henryka prosząc Pana czasu, by w swoim miłosierdziu przyjął Go do swojej chwały.

  

 

Dodaj komentarz

Skip to content